Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
ta odwilż, i pleśń wlazła do kopców.
Dwa słowa spodobały się Jassmontowi jako sprawdzalne i nie wiedzieć czemu przydatne. Powtórzył "pleśń wlazła" z wyraźnym smakiem.
Szybki w drzwiach do drugiego pokoju, tej mniejszej bawialni, chłodno błękitniały. Jedne jasno, perłowo i miękko. Inne granatowe, niczym z metalu, następne dymne, przyżółkłe od starości i tytoniu, potu i tłuszczu.
- To nie są śmichy-chichy, bieda idzie, człowiek musi coś jeść, a tym bardziej inwentarz - obruszył się na Jassmonta Konstanty, z takich rzeczy nie powinno się żartować, chłop nie pozwoli kpić z gospodarstwa.
Jassmont próbował sobie, na ile pozwalała mu książkowa wiedza, wyobrazić, jak może
ta odwilż, i pleśń wlazła do kopców.<br>Dwa słowa spodobały się Jassmontowi jako sprawdzalne i nie wiedzieć czemu przydatne. Powtórzył "pleśń wlazła" z wyraźnym smakiem.<br>Szybki w drzwiach do drugiego pokoju, tej mniejszej bawialni, chłodno błękitniały. Jedne jasno, perłowo i miękko. Inne granatowe, niczym z metalu, następne dymne, przyżółkłe od starości i tytoniu, potu i tłuszczu.<br>- To nie są śmichy-chichy, bieda idzie, człowiek musi coś jeść, a tym bardziej inwentarz - obruszył się na Jassmonta Konstanty, z takich rzeczy nie powinno się żartować, chłop nie pozwoli kpić z gospodarstwa.<br>Jassmont próbował sobie, na ile pozwalała mu książkowa wiedza, wyobrazić, jak może
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego