oczami go chłopak zdążył odepchnąć.<br><br>W łódce siedział, patykiem w deskach grzebał, <br>tak sobie, bo ani spróchniałe, ani pęknięte były. <br>Na miejscu Bolecha, tyle że plecami do brzegu, nieciekawy nikogo, <br>obrażony jakby.<br>- Z wizytą przyszedłeś? - spytał Pażych <br>obojętnie i niespiesznie wiosło podniósł. Myślał, <br>że chłopak się zlęknie, że uderzyć go staruch <br>zamierza, gnać precz będzie, ale ten nie drgnął nawet.<br>- Bo co? - spytał - odpowiedział <br>tylko; i dopiero, gdy daleko od brzegu byli. (Nie przejdzie - ubrania <br>całego, a nawet głowy nie mocząc, gdy źle na grunt <br>trafi. Mułu brudnego, błota pełno dnem się też <br>nakładło...)<br>- Gość gościowi nierówny, nie każdy do przysłowia