zaraz wróci, jeszcze tylko minutkę, uśmiechniętą i strasznie "ważną". Po chwili zobaczyliśmy pana kioskarza, który wracał ze spaceru z MOIM PSEM. Zamienili się z Honoratą miejscami, pan zaczął sprzedawać, pijąc gorącą kawę, a Honorata w przyjaźni z całą kolejką, odeszła z psem do domu.<br>Okazało się, że prawie 70-letnia staruszka nie miała siły na spacery z silnym i nie wychowanym psem, który prawie ją przewracał, i tak sobie poradziła. Umowa z kioskarzem: szklanka kawy za spacer z psem była dla obojga korzystna.<br>Ta historia pierwszy właściwie raz uświadomiła mi "wielkość" Honoraty, jej dla mnie wspaniałomyślność i moją "małość", egoizm i