sali, której wystrój ogranicza się do gęsto rozmieszczonych kolumn, każda zakończona łukowym sklepieniem. Żadnych Świętych Jerzych wychylających się zza węgła z piką w ręce. Żadnych wykrzywionych w bólu twarzy męczenników. Żadnych ogromnych przestrzeni, które sprawiają, że wchodzący czują się jak mrówki w obliczu absolutu. Nic, poza odrobiną świętego spokoju.<br>Zapytałam staruszka, przykucniętego pod jedną z kolumn, o co się modli. - O dobrą śmierć - odpowiedział. W Kordobie śmierć, obecna w każdym westchnieniu, nie wydaje się niczym strasznym. To raczej zaburzenie rytmu wszechrzeczy, rytmu chudych i tłustych lat, jest przestępstwem, którego ta ziemia nie wybacza. Nie można opuścić Kordoby, nie czując tego słodkiego