Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
zawsze wstrętem go przejmujący bulgot flegmy w gardle, owo rzężenie denerwujące minęło zupełnie i pozostały cichutkie jakieś poświsty niby jęk struny, gdy mucha na niej usiądzie. Ach, czuł się wcale dobrze, nic w tym groźnego i niepojętego nie było.
Twarz jego matowa była i blada. Kości policzkowe wyciągnęły skórę i sterczały po obu stronach twarzy niby dwa pagórki, pod którymi znowuż dwie jamy się usadowiły; były to zapadnięte policzki. Nad czołem pochylały się w fantastycznym rozwichrzeniu włosy, przypominały miniaturowe wierzby chylące się żałobnie nad marmurową płytą jakiegoś grobowca. Oczy, dwa szkliste stawy, przymglone tajemnym jakimś urokiem. Właśnie między tymi oczami a
zawsze wstrętem go przejmujący bulgot flegmy w gardle, owo rzężenie denerwujące minęło zupełnie i pozostały cichutkie jakieś poświsty niby jęk struny, gdy mucha na niej usiądzie. Ach, czuł się wcale dobrze, nic w tym groźnego i niepojętego nie było.<br>Twarz jego matowa była i blada. Kości policzkowe wyciągnęły skórę i sterczały po obu stronach twarzy niby dwa pagórki, pod którymi znowuż dwie jamy się usadowiły; były to zapadnięte policzki. Nad czołem pochylały się w fantastycznym rozwichrzeniu włosy, przypominały miniaturowe wierzby chylące się żałobnie nad marmurową płytą jakiegoś grobowca. &lt;page nr=275&gt; Oczy, dwa szkliste stawy, przymglone tajemnym jakimś urokiem. Właśnie między tymi oczami a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego