po dowiedzeniu się, co skłoniło piękną magister do cudzołóstwa. Drzwi otworzył nam Robert, "proszę" - powiedział szarmancko i przeszliśmy bez zatrzymywania się przy wieszaku (byliśmy bez płaszczy) do pokoju, Wanda na nasz widok krzyknęła "aaaaaaach!" i wtuliła się w metalowe krzesło, Henryk, jakby nie słysząc okrzyku żony, spokojnie zajął miejsce przy stole, ja uczyniłem to samo, a Tęgopytek usiadł na tapczanie; w pokoju zauważyłem pewne zmiany, na jarzeniówce nie było gonokoków, a na ścianie wisiała ceramiczna figurka stylizowanego słonia. "Panowie - powiedział Tęgopytek - Wandzie wydarzyło się poważne nieszczęście. Pod wpływem szoku straciła mowę, potem omdlała, a gdy ją wreszcie ocuciłem, zaczęła przemawiać w