pół człowieka, by stał się twym skarbem?<br>Chcę być drogą ci raną, wiernym tobie garbem!<br>Czyż próżni, którą nóg mych nieobecność tworzy,<br>Nie zapełni ból, miłość ni jęk mych bezdroży?<br>Śmiech mię bierze! O, gdybym ziemię nieobjętą<br>Mógł uderzyć raz w życiu zdrową, silną piętą<br>I widzieć, jak zdeptana pod stopą wygląda!<br><orig>Śpieszno</> mi w nieskończoność! Wiem, że mnie pożąda<br>I bez wstrętu spożyje me łachy i żale.<br>Są gdzieś dłonie mi chętne i usta - korale,<br>Co od głów się przesuną w pieszczocie ochoczej<br>Aż do stóp, których nie ma! Niech wóz się potoczy<br>Na przełaj - tam, gdzie właśnie ode mnie