ślubem, Stenia - wiecznie z termometrem pod pachą, przedrzeźniająca kolegów, ginąca z pasji do aktora filmowego, Szweda, postaci mitycznej na warszawskim gruncie - obie bez jednej pary porządnych pantofli, bez fachu, bez zdrowia, bez znajomości świata, bez innej ambicji poza ambicją erotyczną, i to w granicach najściślejszej praworządności <page nr=109> katolickiej - to były istoty stracone. Właściwie tylko Jadwiga, która "znalazła" męża poza domem, która - jedyna - wyłamała się dość wcześnie z dyscyplin rodzinnych, odbiegła daleko od własnych larów i penatów, tylko ona zrealizowała siebie. <br>Jadwiga z urazą, z podziwem myślała o tej drugiej matce - o tej strasznej Róży. Jak ona zawsze sobą tylko zajęta, swoim tajemnicznym