siły, upadła na łóżko i uderzyła głową o żelazną poręcz. Podobno biłem ją jeszcze leżącą. W to nigdy nie uwierzę. Ale, skoro Bóg był świadkiem tego co zaszło, zna równie dobrze jak ja prawdę przed którą w ciągu czterdziestu lat uciekałem, której się przez czterdzieści lat bałem, która jest zbyt straszna, zbyt ciężka, by udźwignęła ją nawet przedśmiertna spowiedź: prowadzony z obu stron pod ręce, wychodziłem do samochodu karabinierów z sercem wciąż przepełnionym tym samym uczuciem szczęścia, jakie owładnęło mną gdy trzymałem w ramionach Ritę.<br><br><page nr=30><br><br> 0Bóg miłosierny patrzy w moje grzeszne serce, które co pokochało? To, ku czemu upadło, czy sam