czy André Gide, a Bergson czy Freud obracają w proszek powagę ludzkiego rozumu, gdy liberalna pobłażliwość zezwala na rozkwitanie najbardziej złowrogich doktryn, sprzecznych z elementarnymi wymogami sumienia. Praca, o jakiej mówię, nie doprowadzi w ostatecznym wyniku - i nie powinna - ani do powszechnego rozbrojenia - tej groźnej fikcji, wytrącającej broń z ręki stróżów prawa, a dającej ją w rękę złoczyńcom - ani do kapitalistycznej demokracji, ani do kubistycznej sztuki, ani do filozofii padającej plackiem przed "prawami życia i krwi". I można to nazywać humanizmem, humanitaryzmem, czy jak kto chce do woli - nie zmieni to nic w ocenie tej jedynej deski ratunku, jedynego wyjścia, które