siebie.<br> Obejmując ją ramieniem, słyszałem, jak w sadzie wszystko się ucisza i zasypia.<br> Sam też prawie drzemałem na tej strzesze pachnącej winnie jabłkami i uśpionej do mysiego szelestu.<br> Zbudziliśmy się o szarówce.<br> I chociaż byliśmy wtuleni w siebie, dygotaliśmy z zimna.<br> Wychodząc ze snu, z tej śmierci niewinnej, zleźliśmy ze strzechy pod nadal senny sad.<br> Trawa pod sadem, podsiana białą koniczyną, nie tknięta kosą ani zębami kozy, ani siekaczami królika, była pełna rosy i niemal do kostek zasłana urywającymi się przez całą noc jabłkami.<br> Chcieliśmy jak najspieszniej wyjść spod sadu w pola, złote od kukurydzy i od resztek owsa, żeby w