Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
potężny świst i szelest, który na pewno nie był szelestem liści ani świstem wiatru. Może to dzień poderwał się do lotu, zdążając do wytęsknionego poranka na drugim końcu doby, a może sen sfrunął i zaczął wysiadywać obrazy w śpiącej głowie Zygmunta. Naraz wszystko ucichło. Tylko budzik beznamiętnie podkręcał wąsiska i strzykał sekundami w wiszący na ścianie krzyżyk z fluorescencyjnym Jezuskiem. I lodówka zapuściła silnik, gotowa pod osłoną nocy uciec z kuchennego świata.
* * *
Poranek, jeśli tę barbarzyńską zaropiałą biel można nazwać porankiem, był pochmurny i przytłaczał zawilgoconym powietrzem. Chmury północne pociągnęły dalej na południe. Na ich miejscu usadowiły się chmury wschodnie, skotłowane
potężny świst i szelest, który na pewno nie był szelestem liści ani świstem wiatru. Może to dzień poderwał się do lotu, zdążając do wytęsknionego poranka na drugim końcu doby, a może sen sfrunął i zaczął wysiadywać obrazy w śpiącej głowie Zygmunta. Naraz wszystko ucichło. Tylko budzik beznamiętnie podkręcał wąsiska i strzykał sekundami w wiszący na ścianie krzyżyk z fluorescencyjnym Jezuskiem. I lodówka zapuściła silnik, gotowa pod osłoną nocy uciec z kuchennego świata.<br>* * *<br>Poranek, jeśli tę barbarzyńską zaropiałą biel można nazwać porankiem, był pochmurny i przytłaczał zawilgoconym powietrzem. Chmury północne pociągnęły dalej na południe. Na ich miejscu usadowiły się chmury wschodnie, skotłowane
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego