starszego ode mnie, w którego towarzystwie - przynajmniej w owym czasie - czułem się dobrze i raźnie. Jarek - bo tak miał na imię - żył w innym świecie niż ja, wymiernym i pożytecznym, świecie zagadnień technicznych i praktyki życiowej; był radioamatorem, modelarzem, wędkarzem, mało go obchodziła literatura i sztuka, miał rower i motocykl, studiował budowę okrętów. Liczyłem, że ten świat - związany z życiem, prosty - wraz ze wskrzeszonym, być może, nastrojem beztroskich wakacji, któreśmy wspólnie spędzali, przyniesie mi jakąś ulgę, a może i całkiem ukoi me skołatane nerwy i pozwoli nareszcie zapomnieć o Madame.<br>Rachuby te i nadzieje nie okazały się złudne. Jarek, choć wyrósł