się od 20 do 100 osób dziennie. - Niestety, większość z nich trafia tam jakby na własne życzenie. Syndrom wyuczonej bezradności sprawia, że tak naprawdę nie mają ochoty rezygnować z życia na dworcach - przypomina Piotr Ławacz, psycholog społeczny.<br> - Przesiadywanie całymi dniami na ulicach i żebranie to dla większej części bezdomnych naturalny styl bycia. Nie muszą podejmować decyzji, nie odczuwają zazdrości, nie walczą o wyższą pozycję społeczną, nie boją się przegranej. "Normalna" część społeczeństwa chce, żeby bezdomny znalazł sobie pracę, miał dom i jedzenie w lodówce. Z drugiej strony, automatycznie proponuje się im życie w stresie, ciągłym strachu, zaprasza do wyścigu o bycie lepszym