wzgórza morenowe, z jednej strony zamknięte ciemną ścianą lasu bukowego. Zieleń młodych zbóż, aż niebieskawa w swej świeżości, upstrzona była gęsto szkarłatnymi plamkami maków, jak u Moneta.<br><br><page nr=117><br>Powietrze pachniało świeżo i zielono, a olbrzymie niebo udawało opalizującą kopułę, z ruchomą dekoracją obłoków.<br>I do tego ten pęd! - z chłodnym powietrzem sunącym po policzkach jak jedwab.<br>Konrad w tym tempie chyba nie nadąży.<br>- Hej, Artur! Poczekajmy na Konrada! - krzyknęła Aurelia, ale widocznie wiatr za mocno świszczał Gburkowi w uszach, bo pędził dalej przez pola w imponującym tempie, skręcił pod kątem prostym ze ścieżki biegnącej miedzą na piaszczystą polną drogę, która wyprowadziła ich