natarczywie odpowiedzi, nie zważając ani na normy dobrego wychowania, ani na to, że ze zdenerwowania jednocześnie używałem mowy znaków. Dorośli i ich ważne sprawy! Byli niemożliwi. Zajęci sobą, machali rękami jak przekupki, ani myśląc o osobie najbardziej zainteresowanej. Kto wie, czy nie zrobiłbym czegoś nie do odpracowania (a ręce mnie swędziały, by dać w przycięte ucho Wiatrowi Na Szczycie), gdyby magowie nie doszli nagle do porozumienia. Jak na rozkaz ustawili się rządkiem, Stworzyciel pośrodku i nieco z przodu. Raptem zrobiło się uroczyście. Mrówki przeszły mi po plecach. Wiatr Na Szczycie, szczerząc zęby jak rozradowany wilkołak, położył mi ręce na ramionach. Znałem