Otóż, mamusiu - prawił - ty jej nie znasz i dlatego chcesz mnie "ratować". Myślisz tylko o tym, że nie jest świetną partią, a przed godziną uraziło cię, że ona nie jest ładna. Owszem, zawsze asystowałem pięknym osobom, ale byłem smarkacz, sam nie wiedziałem, czego mi trzeba. Mamo, Halina nie jest ani świetna, ani bogata, ale musisz ją poznać - ona ma miliony zalet stokroć wspanialszych... mamusiu, wierz mi, mnie takiej właśnie żony potrzeba... i ty przecież... <br>Ale Róża porwała się z sofy. Purpurowa, zawołała: <br>- Co ja "przecież"? Co "przecież"? Ja widzę przecież, że omyliłam się! Haniebnie się omyliłam. Nie jesteś moim synem! <br>Patrzyła