W uroczystym nastroju zasiedliśmy do wieczerzy.<br><br>Rozglądając się wkoło, spostrzegłem, że byliśmy <br>w tej samej sali, w której poprzednio mieścił się <br>szpital chorych sprzętów. Rozpoznałem też większość <br>otaczających mnie mebli. Były to stoły, krzesła, stoliki, <br>zegary, które jeszcze niedawno przypominały stare rupiecie, <br>teraz zaś, wyleczone przez pana Kleksa, lśniły, połyskiwały <br>świeżutką politurą i wyglądały jak nowe.<br><br>Pan Kleks wbrew dotychczasowym zwyczajom siedział wśród <br>nas i zajadał z apetytem przeróżne gatunki ryb piętrzących <br>się na półmiskach.<br><br>Po wieczerzy zebraliśmy się wszyscy dookoła choinki, gdyż <br>pan Kleks przygotował dla nas gwiazdkowe podarunki, które <br>nam rozdawał niczym święty Mikołaj.<br><br>Gdy przyszła kolej na Alojzego