chwilą wyprostowani i promienni świętym światłem przyjaciół całej natury garbią się i blakną, a buńczuczne deklaracje składane na spotkaniach, przy świątecznych stołach, na kempingach, iż od trzech lat nie brali do ust padliny, okazują się, obiektywnie rzecz biorąc, zwykłym oszustwem. I nagle po tylu wyrzeczeniach, po wchłanianiu tych wstrętnych wiórowatych świństw, mdłych drugich dań, obrzydliwych wodnistych zupek stają się takimi samymi żarłokami, takimi samymi zbrodniarzami jak koleżka kiełbasożerca, wątróbkokonsument, kurczakokiller. Czyż nie tak może być z nami podczas Sądu? Tyle wyrzeczeń na nic. Bo jakiś kutas dodał żelatyny do deseru!<br>Knajpka dźwignęła się jednak z żelatynowego kryzysu i gdy gruchnęła wieść