w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie chodzi już o to, żeby wyjechać za granicę lub zarobić parę złotych za zwycięstwo w kolejnym spotkaniu międzynarodowym. Wszyscy nagle znaleźli się po jednej stronie barykady, choć łatwiej byłoby powiedzieć: "Ja nic nie mówiłem, ja byłem bez winy". A Kulesza, do którego zawsze mieli sympatię, stanął w jednym szeregu z nimi, jest więc ich trenerem.<br>Może to śmieszne, ale właśnie ostre potępienie przez prasę scementowało ostatecznie tych ludzi...<br>Zabrnąłem nieco w dziwne rozważania, ale nie można od nich uciec w chwili, gdy decyduje się los zespołu Ryszarda Kuleszy. Najprostsze wyjście - ukarać, dać wiarę tym, którzy