się, że są <q>"nie do odrzucenia"</>. Miesięczny haracz miał wynosić jeden tysiąc złotych, płatny regularnie piątego dnia miesiąca do rąk specjalnego inkasenta.</><br>Jak opisał go później szczegółowo w komendzie rejonowej policji, był to jeszcze chłopiec, który nie mógł liczyć sobie więcej niż osiemnaście, dziewiętnaście lat. Wąs mu się zaczął dopiero sypać, a cera nosiła ślady leczonego trądziku. Drobne i porządnie utrzymane dłonie wskazywały, że pochodził z rodziny inteligenckiej. Jego ubiór i sposób wysławiania się także wskazywał na kogoś, kto pochodzi z tzw. dobrego domu. Zdaniem pana Wincentego, chłopiec był zapewne uczniem albo studentem. Kiedy przedstawiał swoją "propozycję", był speszony, jakby miał