ciało na lancy, przerwać bezsensowną pogoń, której już mieli dosyć. Jednak nikt nie ośmielił się kończyć polowania, część jeźdźców nieznacznie odpadła od czołowej grupy, puszczali luzem wodze, konie przechodziły w stępa, jakby cicha dezercja.<br>Jednak Grace z rozpalonymi policzkami galopowała na karym koniu tuż przy Istvanie. Przed nimi gnał wyciągnięty szakal, wąski język zwisał mu z pyska, kapała ślina, słyszeli chrapliwe pojękiwanie szczutego zwierzęcia.<br>- Uderzaj! - krzyknęła wysokim głosem, pełnym okrucieństwa.<br>Istvan pchnął lancą, musiał zwierzę drasnąć, bo nagle prysnęło w bok z piskliwym szczeknięciem. Spłoszony koń Hinduski skręcił w miejscu. Grace przeleciała przez kark, sunęła parę metrów wleczona za rękę omotaną