Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się i zapaliłem świecę. To, co zobaczyłem, zrobiło na mnie wstrząsające wrażerue. Uroiłem sobie, że pomiędzy mną i Kazią powstała więź wzajemnych uczuć, wzajemnych pragnień. A tymczasem Kazia leżała z wyrazem rozpaczy na twarzy, z oczu jej niepowstrzymanym strumieniem spływały łzy. Poduszka była mokra. Wolałbym, żeby Kazia gniewała się, krzyczała, szamotała się ze mną. Wszystko byłoby lepsze niż ten milczący, niemy wyrzut malujący się w zapłakanych oczach.

- Przecież nie chciałem pani sprawić przykrości... Co się stało?

- Jak mogłeś zrobić coś podobnego?! - powiedziała. - Jak mogłeś?

Otarła łzy rogiem jaśka i zaczęła mówić głosem spokojnym, ale wciąż jeszcze pełnym żalu:

- Adasiu, nie chcę cię
się i zapaliłem świecę. To, co zobaczyłem, zrobiło na mnie wstrząsające wrażerue. Uroiłem sobie, że pomiędzy mną i Kazią powstała więź wzajemnych uczuć, wzajemnych pragnień. A tymczasem Kazia leżała z wyrazem rozpaczy na twarzy, z oczu jej niepowstrzymanym strumieniem spływały łzy. Poduszka była mokra. Wolałbym, żeby Kazia gniewała się, krzyczała, szamotała się ze mną. Wszystko byłoby lepsze niż ten milczący, niemy wyrzut malujący się w zapłakanych oczach.<br><br>- Przecież nie chciałem pani sprawić przykrości... Co się stało?<br><br>- Jak mogłeś zrobić coś podobnego?! - powiedziała. - Jak mogłeś?<br><br>Otarła łzy rogiem jaśka i zaczęła mówić głosem spokojnym, ale wciąż jeszcze pełnym żalu:<br><br>- Adasiu, nie chcę cię
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego