tyczy Roszka, to sprawił sobie kilka kart bankomatowych i kredytowych.<br>Pamiętam dobrze ów dzień, gdy Roszko zadzwonił:<br>- Taka piękna pogoda, koło was jest masa kawiarnianych ogródków, słowem, chodźmy na ciastko.<br>To poszliśmy.<br>- Od jutra przechodzę na dietę - wyznał Roszko znad trzeciego torciku czekoladowego. I zamachał na kelnera: - Dla mnie jeszcze szarlotka i bita śmietana z owocami.<br>Na stoliku urosła góra talerzyków, kelner nie nadążał donosić kolejnych porcji, a Roszkowi strzelił guzik od spodni. Najlepsza z żon kopnęła mnie pod stołem. Tak, tak, ja też to dostrzegłem, ten sknera Roszko, który co najwyżej brał mineralną i awanturował się z babcią klozetową, żeby