Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 46
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
się dziś w nocy szczyty Tatr, Powiał na nie od północy chłodny wiatr, Przyniósł śniegu masę całą, biały szron Przyozdobił w szatę białą górski tron Przyszła zima, nieskończonych pełna kras, Schylił przed nią swe korony świerków las. Wszystkie szczyty pochyliły dumną skroń, Górskie stawy pomarszczyły modrą toń. Żleby, skały, turnie, szczyty, wszystko, hen! w jakiś twardy, nie przebyty wpadło sen I spowite w brylantową śniegu jaśń Cudną zda się i tęczową śni się baśń.
Stanisław Motyka

Granit był jego przyjacielem, niemym, choć pewnie przychylnym świadkiem jego największych sukcesów taternickich. Chodził po Tatrach zwinnie jak kot, wspinał się szybko, elegancko - jak wspomina Witold
się dziś w nocy szczyty Tatr, Powiał na nie od północy chłodny wiatr, Przyniósł śniegu masę całą, biały szron Przyozdobił w szatę białą górski tron Przyszła zima, nieskończonych pełna kras, Schylił przed nią swe korony świerków las. Wszystkie szczyty pochyliły dumną skroń, Górskie stawy pomarszczyły modrą toń. Żleby, skały, turnie, szczyty, wszystko, hen! w jakiś twardy, nie przebyty wpadło sen I spowite w brylantową śniegu jaśń Cudną zda się i tęczową śni się baśń.<br>&lt;au&gt;Stanisław Motyka&lt;/&gt;&lt;/&gt;<br><br>Granit był jego przyjacielem, niemym, choć pewnie przychylnym świadkiem jego największych sukcesów taternickich. Chodził po Tatrach zwinnie jak kot, wspinał się szybko, elegancko - jak wspomina Witold
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego