o odrębność kulturową, bo nowa scena wyrasta na fali rosnącej wśród mniejszości anglojęzycznej niechęci do asymilowania się z kulturą frankofońską. <br>Montreal, największe miasto francuskojęzycznego Quebecu, podobną historię przeżył na początku ubiegłego stulecia. Władze miasta zaniepokojone napływem emigrantów postanowiły przy głównej ulicy Boulevard St. Laurent wybudować teatr, by wśród nieokrzesanych przybyszów szerzyć kulturę francuską. Skończyło się tym, że ogromna widownia świeciła pustkami. Aby zarobić na utrzymanie okazałego gmachu, zaczęto go wynajmować zespołom wystawiającym sztuki w języku angielskim, jidysz i włoskim, a nawet chińskie opery. Może więc nie należy się dziwić, że najsłynniejszy obywatel Montrealu ma pochodzenie żydowskie, jest buddystą, a śpiewa po