rodzice, rodzeństwo i koledzy, zagrzewając biegaczy do walki. Doradzali style i techniki biegu. Dzieci, jak to dzieci, różnie traktowały sportową rywalizację. Jedne ze zdenerwowania stawały w połowie trasy i rzucając kijki płakały, drugie dzielnie podążały do mety. Największym chartem ducha wykazała się czteroletnia zawodniczka, której sędzia tuż przed startem złamał szpic <orig>nartki</>. Z płaczem dobiegła do mety, wprost w ramiona rodziców. Starsi zawodnicy z uwagą przyglądali się swoim konkurentom. Rodzice jednak gasili wszelkie krytyczne uwagi zwracając pociechom uwagę, że ci, którym nie wychodzi, dopiero się uczą.<br>Niewątpliwie największym zaskoczeniem były skoki. Po treningu na usypanej niewielkiej skoczni, sędziowie zmuszeni zostali do