mnie z Brukseli. Ot, taki grzecznościowy to był liścik, z pozdrowieniami. Tyle, że wpięła weń złotą szpilkę do krawata, z ametystem... Rysykowna przesyłka, ale dotarła. czyżby jednak moje plecy drasnęły na plecach Kati ślad, którego nie zmyły codzienne (jak sądzę) kąpiele? To pytanie pozostało bez odpowiedzi. Kiedy otrzymałem list, przeszyty szpilką, byłem już zaręczony. Tego wątku jednak nie będę rozwijał w tej części moich wspomnień. Na początku drugiej napiszę, jak ożeniłem się, po kapitulacji za prześliczną panienką i co z tego wynikło. Moje stosunki z "ojczymem" uległy stopniowo znacznej poprawie, chociaż studia podjęte po półrocznej przerwie, nie nabierały rozpędu. A jednak