Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
i duszy, na naszej
wiecznej drodze do zbawienia?
Przeczuwałem to więc owa nadzieja podtrzymywała mnie przez ten
sezon w domu obłąkanych.
Nadzieja odrodzenia.
Może nie ma idei bliższej sercu człowieczemu?
Może nie ma bardziej przejmującego pragnienia, zaszytego w nas, odkąd tu jesteśmy?
Tak liczne daliśmy tego dowody - w filozofii i sztuce, i mitach, i religii.
Tak bardzo pragniemy wstać z popiołów...
Godne człowieka pragnienie.
Lecz przedtem trzeba się spalić!
Otóż spełniłem ten warunek.
Spaliłem się w domu obłąkanych.
Ślad spalenizny noszę na zaskorupiałych wargach.
Kładę na nich ten sam znak, który mi Zosia z miłością swoją
zostawiła.
Kładę palec na ustach
i duszy, na naszej<br>wiecznej drodze do zbawienia?<br> Przeczuwałem to więc owa nadzieja podtrzymywała mnie przez ten<br>sezon w domu obłąkanych.<br> Nadzieja odrodzenia.<br> Może nie ma idei bliższej sercu człowieczemu?<br> Może nie ma bardziej przejmującego pragnienia, zaszytego w nas, odkąd tu jesteśmy?<br> Tak liczne daliśmy tego dowody - w filozofii i sztuce, i mitach, i religii.<br> Tak bardzo pragniemy wstać z popiołów...<br> Godne człowieka pragnienie.<br> Lecz przedtem trzeba się spalić!<br> Otóż spełniłem ten warunek.<br> Spaliłem się w domu obłąkanych.<br> Ślad spalenizny noszę na zaskorupiałych wargach.<br> Kładę na nich ten sam znak, który mi Zosia z miłością swoją<br>zostawiła.<br> Kładę palec na ustach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego