do jedynego dla każdego z nas wątku, kiedy zrozumie, że mody mijają, że kierunki wzajemnie i buńczucznie się wykluczające mijają również i zostaje ta petite sensation, kiedy zrozumie, że tylko na drodze coraz ściślejszego wypowiedzenia tego malutkiego własnego doznania, wyłuskanego niepośpiesznie, latami, z wpływów ambicji powierzchownych, można osiągnąć pełnię swej sztuki. Patrząc na Cybisa myślałem, ile zawdzięcza Cézanne'owi i Bonnardowi. Więc cézannista, bonnardysta, więc epigon?<br>Tu zdaje się dochodzimy do problemu wielkiej wagi. Dyskusje o malarstwie wpadają najłatwiej w tę jałową koleinkę: kto jest porwany przez ostatnie "nowinki", jest snob, kto wierzy swemu widzeniu, pogłębia to widzenie związane, zaczepione o mistrza