On, Marciu, żeby choć skrzywił się albo zasępił! Nic. Siadł z powrotem przy biurku, obserwuje mnie - czasami ojcowie patrzą tak na swoje małe dzieci - z zadumą, z podziwem, z litością... Nareszcie mówi: <gap><br>Znowu Róża przerwała opowieść. Było już zupełnie ciemno w pokoju. Marta posłyszała raczej, niż zobaczyła, że matka czegoś szuka w torebce. Wyjęła i wsunęła w dłoń córki nieduży kartonik.<br>- To jest moja fotografia z tamtych lat. Z lat Michała. Widziałaś ją. <gap>. Któż to już raz powiedział tak o mnie, przy mnie? Jakież to sprawy jedyne, nieziszczone, najlepsze i najgorsze, zaczęły się od tych słów? Marciu... ty wiesz... Marciu...<br>Zachłysnęła