Za mały byłem, żeby przeżyć z nim jego tragedię. Tragedię wyobcowania, a potem trudnego powrotu. Tyle lat minęło, a on ciągle jeszcze nie może uwierzyć, że fala, co go wyniosła w górę, fala, dzięki której głodny półanalfabeta stał się człowiekiem, który myśli, decyduje, rządzi, uczy - że ta fala niosła też szumowinę po brzegach. "Upadek" po pięćdziesiątym szóstym przyjął jako krzywdę osobistą, a nie jako fakt historyczny. Nikomu nic złego nie zrobił, bronił swoich przed bandami, narażał życie - spotkała go czarna niewdzięczność. Nie mógł z dnia na dzień przestać wierzyć. I ciągle jeszcze broni straconych pozycji.<br>Wiem, że namawiali go, żeby wyjechał