wiedziałam na pewno - nie uda mi się już wyrwać stamtąd bez szwanku. Dziesięć lat budowania idealnej odległości między mną a innymi poszło na marne. I to w jakiej sprawie. W czystej sprawie. Jezu Chryste, przecież ona i tak się zmarnuje, tego jestem absolutnie pewna.<br>Przekręciłam kluczyk. Wyskoczyłam z dwójki, coś szurnęło po dachu, po czym spadło, ale nie sprawdzałam, co. Przeleciałam przez bramę. Jakiś mały fiat uciekł przede mną w ostatniej chwili pod drzewo, ja przecisnęłam się, też w ostatniej chwili, między dwoma następnymi. Leciałam jak szalona. Przy lesie zatrzymałam się. Zgasiłam silnik, oparłam głowę o kierownicę, obojętna, że stoję połową