Ręka drżała siejąc brunatne krople na dywan.<br>- Mam nie wracać do pracy?<br>- Tak będzie lepiej.<br>Stojąc w drzwiach odwrócił się, zobaczył ciężką zgarbioną postać w podciągniętej za wysoko marynarce, wtłoczoną między oparcia fotela.<br>- A moje listy?<br>- Ja kazałem - brał wszystko na siebie, pewny, że udźwignie - są w kasie pancernej. Powiedzcie szyfrantowi, niech wam wyda. Nie są mi już potrzebne, chyba się dogadaliśmy.<br>Wyszedł z przyćmionego wnętrza między filary wspierające ganek. Odetchnął głęboko, pił czyste, aromatyczne powietrze, jakby wydostał się z pyłu, lekkiej zawiesiny, zdmuchniętego popiołu z fajki, która dławiła ambasadora. Czokidar uchylił ciężką bramę, ogród zdawał się spać w zimowym słońcu