oparcia fotela. Chciała wstać, ale nie zdążyła. Jakoś tak ciężko, niezgrabnie upadła na bok, tuż obok mnie. Zerwałem się, żeby ją złapać, ale nie zdążyłem, przewracając po drodze taboret ze szklanką zimnej herbaty. Z kuchni dobiegł rumor, matka Magdy wbiegła do pokoju, przerażonym wzrokiem ogarniając zemdloną córkę na podłodze, przewrócony taboret i rozbitą szklankę. Podniosłem Magdę i położyłem na łóżku. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie smutno:<br>- Przepraszam cię. Tyle kłopotu...<br>Matka popatrzyła na mnie z nienawiścią:<br>- Widzisz? To wszystko przez ciebie. Dłużej na to nie pozwolę.<br>- Wyjdź - cicho i spokojnie powiedziała Magda. - Wyjdź, proszę, bo zrobię takie piekło, że