ze swojego miejsca pod słońcem. Co przy tym jest warte moje scholarskie mędrkowanie - pycha i ignorancja.<br><br>Niestety, złota nikt nie da mi,<br>chociażbym chciał nie wiem jak,<br>nikt przecież ciebie nie sprzeda mi,<br>więc tylko marzę tak.<br><br>- Uff, bierze, czyj to produkt? - Konstanty, prychając, wypuścił powietrze z bąbelkami. - A może tajemnica, co?<br>- Jaka tajemnica, mój, a czyj ma być...<br>- Pieprzysz, Janie, ty niczego nie pędzisz, tyś do takich spraw lewy, uczony literat.<br>- A ty ciągle o tym samym, sameś go przywlókł, pięć flaszek - wyjaśnił Jassmont.<br>- A wiesz, że to może być, wyleciało, ot, pusty łeb. <br>Konstanty zapalił machorkowego skręta. Żółty, surowy