Typ tekstu: Książka
Autor: Wiedemann Adam
Tytuł: Sęk Pies Brew
Rok: 1998
nie niosę, a Baata nie chciała, żeby ktoś "obcy" niósł jej psa podczas jego - być może - ostatniej podróży), zresztą jakoś nie mogłem uwierzyć, żeby od zeżarcia głupiej roślinki psu mogło się coś stać. I rzeczywiście, weterynarz wlał mu do pyska jakiś płyn na przeczyszczenie(?), co najwyraźniej postawiło Fitzgeralda na nogi, tak iż w drodze powrotnej mógł już nam towarzyszyć o własnych siłach, co chwila posrywając czymś żółtym po chodniku.
- Musimy z nim pochodzić, aż się całkiem wypróżni - zaopiniowała Baata, a więc chodzimy sobie, spacerujemy pomalutku, zwiedzamy miasto, aż tu nagle - kogoż to my widzimy! (Oczywiście była to Iwonka z Robertem i
nie niosę, a Baata nie chciała, żeby ktoś "obcy" niósł jej psa podczas jego - być może - &lt;hi rend="italic"&gt;ostatniej podróży&lt;/&gt;), zresztą jakoś nie mogłem uwierzyć, żeby od zeżarcia głupiej roślinki psu mogło się coś stać. I rzeczywiście, weterynarz wlał mu do pyska jakiś płyn na przeczyszczenie(?), co najwyraźniej postawiło Fitzgeralda na nogi, tak iż w drodze powrotnej mógł już nam towarzyszyć o własnych siłach, co chwila posrywając czymś żółtym po chodniku.<br>- Musimy z nim pochodzić, aż się całkiem wypróżni - zaopiniowała Baata, a więc chodzimy sobie, spacerujemy pomalutku, zwiedzamy miasto, aż tu nagle - kogoż to my widzimy! (Oczywiście była to Iwonka z Robertem i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego