się w balii, użył doskonałego mydła lawendowego. Dokładnie wytarł całe ciało, wszystkie zakamarki, niczego nie ominął. Potem tak samo bez pośpiechu bardzo starannie się ogolił. Skropił bardziej, niż należało, twarz, szyję, dłonie wodą kolońską. Włożył czystą bieliznę i świąteczne ubranie. Ktoś mógłby przypuszczać, że szykuje się do wielkiej fety, i tak było w pewnym sensie. Lufcik otworzył i pragnął mieć kontrolę nad czasem, nad tą resztą. Bolszewicy dochodzili do pierwszych chat Ostojowa od południa. Dudnienie i chrzęst narastały, przybierały postać zbliżającego się buranu. Jeszcze miał czas, bez nerwów zjadł śniadanie, najlepsze od sześciu lat, z kawą mokką i słodkim ciastem z rodzynkami