znaczyły, czym stały się dla mnie te słowa Michała!... Kiedy on - piękny taki, syn mistrza, polskiej sławy syn, tutejszy warszawski młodzieniec - zapatrzył się we mnie jak <page nr=190> w zjawisko... kiedy ręki mojej szukał, pobladły... i kiedy, wyrazów dość rzadkich w mowie własnej nie znajdując, po niemiecku aż urodę moją chwalił... to tak jak gdyby Polska pierwszy raz w ramiona mnie swoje przygarnęła! Nie tylko wiarę w siebie odzyskałam, nie tylko miłość do pięknego tego i dobrego Michała zapaliła się we mnie, ale i Ojczyznę raptem poczułam wkoło siebie, ziemię własną pod stopami i Boga nad sobą!...<br>Marta ucałowała pałające policzki Róży.<br>- Odpocznij trochę, nie