okna. Nad dachem przeciwległej kamienicy drżały bledziutkie gwiazdy.<br>- A one czego boją się? - westchnęła. - Czyżby i w niebie nie ufano Jemu?<br>Zaciągnęła storę, wróciła na fotel, samochody dorożki już znowu pędziły - strach ustąpił.<br>- Nie, nie - zaszeptała - nie ma za co teraz mścić się na mnie... Przecież dziś właśnie wszystko robiłam, tak, jak On każe.<br>Pod czaszką tętniły głosy minionego dnia. Łamliwy ze szczęścia głos Adama: "Nasza <orig>mamusieczka</> ma złote rączki", pełne zdumienia szepty zięcia i synowej, entuzjastyczne okrzyki Władysia, szloch Marty: "Dokąd chcesz odchodzić, szalona?", rozradowane piski Zbigniewa.<br><page nr=197> - Wszystkim, wszystkim serce otworzyłam - upewniała Niewidzialnego - January, żeby tu przyszedł do mnie, i jego