parami oczu, lecz jednym spojrzeniem. Odwróciła głowę i czerwieniąc się rzekła: <br>- Przepraszam, byłam nie ubrana. <br>Przy stole Władyś rzewnie wspominał babkę - umarła w tych czasach. To był temat, który nie wywoływał zastrzeżeń: Sophie nikt nie kochał, była na to za mało poważna. Mimo że wszyscy nią się wyręczali, że pracowała tak wiele, traktowano ją zawsze jak zabawną figurynkę, nieodpowiedzialną za swoje gesty. Jej śmierć zrazu nie większe zrobiła wrażenie niż stłuczenie się lalki. Jednak po tygodniu spostrzeżono, ile luk, ile dotkliwych braków powstało wskutek zniknięcia Sophie. Zaczęto żałować, że odeszła, a ponieważ swoim zgonem wywołała zamęt nie w sercach, lecz w szafach