Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Niemcy wzięli Smoleńsk - powiedział Stach.
- E, to daleko.
- Dokąd nas powiozą? - spytała Jaśka
- Siekriet - odparła Zosia. - Kamandir twardy jak skała. Wie, ale nie powie. Widać taki rozkaz.
- Byleby już jechać, wszystko jedno dokąd. Byle nie siedzieć na tym deszczu. Jeszcze jedna taka noc w zimnie, a wszyscy się pochorujemy. I tak dziw, że nikt nie dostał gorączki.
- Mówiłem komendantowi, że trzeci dzień żywimy się suchym chlebem. A on na to: "cieszcie się, że macie suchary. Ja, bywało, i tego nie miałem..." I spojrzał takim dziwnym wzrokiem. Nie z nim się licytować, kto lepiej poznał głód. Mój Boże, ależ oni się wycierpieli
Niemcy wzięli Smoleńsk - powiedział Stach.<br>- E, to daleko.<br>- Dokąd nas powiozą? - spytała Jaśka<br>- &lt;foreign&gt;Siekriet&lt;/&gt; - odparła Zosia. - Kamandir twardy jak skała. Wie, ale nie powie. Widać taki rozkaz.<br>- Byleby już jechać, wszystko jedno dokąd. Byle nie siedzieć na tym deszczu. Jeszcze jedna taka noc w zimnie, a wszyscy się pochorujemy. I tak dziw, że nikt nie dostał gorączki.<br>- Mówiłem komendantowi, że trzeci dzień żywimy się suchym chlebem. A on na to: "cieszcie się, że macie suchary. Ja, bywało, i tego nie miałem..." I spojrzał takim dziwnym wzrokiem. Nie z nim się licytować, kto lepiej poznał głód. Mój Boże, ależ oni się wycierpieli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego