Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Ale na koniec bez śladu przeszedł.
Przed pierwszą schodzę. Na obiad. Jest to moment dnia najmniej przyjemny. Piolanti wraca dopiero około trzeciej, przy obiedzie więc siedzę sam. Przychodząc staram się utrafić na moment przed modlitwą. Staję wtedy za swoim krzesłem nieruchomo, z opuszczonymi oczami. Po Benedicite, tak jak inni, biorę talerz i szklankę i idę do szeregu, na koniec. Wszyscy odnoszą się tutaj do siebie z wielką grzecznością. Tak na przykład ksiądz siedzą naprzeciwko, spostrzegłszy, że mnie razi słońce, opuścił saracmeskę w oknie. Podziękowałem jak inni: pochyliłem głowę, uśmiechając się blado. Uśmiech taki jest tu w stałym obiegu. Przy spotkaniach poza
Ale na koniec bez śladu przeszedł.<br>Przed pierwszą schodzę. Na obiad. Jest to moment dnia najmniej przyjemny. Piolanti wraca dopiero około trzeciej, przy obiedzie więc siedzę sam. Przychodząc staram się utrafić na moment przed modlitwą. Staję wtedy za swoim krzesłem nieruchomo, z opuszczonymi oczami. Po Benedicite, tak jak inni, biorę talerz i szklankę i idę do szeregu, na koniec. Wszyscy odnoszą się tutaj do siebie z wielką grzecznością. Tak na przykład ksiądz siedzą naprzeciwko, spostrzegłszy, że mnie razi słońce, opuścił saracmeskę w oknie. Podziękowałem jak inni: pochyliłem głowę, uśmiechając się blado. Uśmiech taki jest tu w stałym obiegu. Przy spotkaniach poza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego