je o zatruwanie ojcu <br>życia i spowodowanie jego odejścia z domu, w którym <br>teraz - najprozaiczniej - zaczęło brakować <br>silnej, sprawnej ręki i dodatkowej, a właściwie podstawowej <br>dla nich, pensji ojca. Sama zaś Dominika, jak na złość, <br>zaczęła nagle rosnąć. Wszystkie, dokładnie wszystkie <br>sukienki uwierały ją pod pachami, karczek opinał ciasno <br>ramiona, talia wędrowała ponad stan. Falbanki i kołnierzyki <br>b‚b‚ stały się niemodne, wywoływały śmieszki <br>koleżanek, a wywijane na wierzch skarpetki, podobnie jak sandały <br>z masywną piętką, były rozpaczliwie "przedwojenne". <br>I kiedyś wreszcie Dominika, jedyna w klasie, przyszła <br>na zabawę szkolną w granatowej sukience i pończochach <br>w prążki<br>Uciekła wtedy