szczytu Światowej Organizacji Handlu (WTO) w Seattle w 1999 roku w gruncie rzeczy protestowali w obronie tych gałęzi amerykańskiego przemysłu, które nie są w stanie konkurować na światowym rynku i powinny w Ameryce po prostu zniknąć lub przynajmniej zostać mocno zredukowane. Myślę przede wszystkim o przemysłach stalowym i tekstylnym. Podczas tamtych demonstracji przywódcy antyglobalistów szli ramię w ramię z przywódcami związkowymi. Argumentacja była prosta: globalizacja jest zła, ponieważ z jej powodu w USA znikają miejsca pracy.&lt;/&gt;<br>&lt;who7&gt;To chyba faktycznie powód do niezadowolenia.&lt;/&gt;<br>&lt;who8&gt;- Tyle że te miejsca pracy znikają, bo powinny zniknąć. Wymusza to konkurencja i wolny rynek. W innych krajach, słabiej