Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
prosi. Weszliśmy do gabinetu. Na kominku palił się ogień. Na parapecie i na biurku płonęły świece, gdyż w całym mieście zabrakło elektryczności i gazu. Ciężkie kotary zasłaniały okna, ściany niemal do połowy były pokryte ciemną boazerią. Puszysty dywan, ogromne meble, głębokie skórą kryte fotele, oszklona biblioteka, empirowe brązy - wszystko to tchnęło majestatycznym mieszczańskim przepychem.

Po dłuższym oczekiwaniu drzwi się wreszcie otworzyły i do gabinetu wszedł starszy pan z wypielęgnowaną siwą bródką, w złotych okularach - ten sam, który w parku Aleksandrowskim opatrywał rannego klęcząc na śniegu.

Gdy ojciec opowiedział całodzienne nasze dzieje, profesor Minejko zadzwonił i polecił lokajowi, aby przygotowano dla nas
prosi. Weszliśmy do gabinetu. Na kominku palił się ogień. Na parapecie i na biurku płonęły świece, gdyż w całym mieście zabrakło elektryczności i gazu. Ciężkie kotary zasłaniały okna, ściany niemal do połowy były pokryte ciemną boazerią. Puszysty dywan, ogromne meble, głębokie skórą kryte fotele, oszklona biblioteka, empirowe brązy - wszystko to tchnęło majestatycznym mieszczańskim przepychem.<br><br>Po dłuższym oczekiwaniu drzwi się wreszcie otworzyły i do gabinetu wszedł starszy pan z wypielęgnowaną siwą bródką, w złotych okularach - ten sam, który w parku Aleksandrowskim opatrywał rannego klęcząc na śniegu.<br><br>Gdy ojciec opowiedział całodzienne nasze dzieje, profesor Minejko zadzwonił i polecił lokajowi, aby przygotowano dla nas
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego