już spokojnie i powoli, jakby z namysłem:<br>Tu, w lesie, przemyślałem wiele spraw. Widzisz, zawsze wydawało mi się, że jestem wspaniałym facetem, murowanym kandydatem na - uśmiechnął się z ironią - bohatera kosmosu! Dopiero teraz wiem, że to nieprawda. Ja po prostu nie znałem siebie. <page nr=70> Przy pierwszym niebezpieczeństwie wylazł ze mnie śmierdzący tchórz. Nie popełniłem przestępstwa. Tak orzekła komisja śledcza. To, co zrobiłem, w języku prawniczym nazywa się podobno stanę wyższej konieczności. Rozumiesz to? To znaczy, że w obronie własnego życia mogłem poświęcić życie innego człowieka... życie Demarco. Nie popełniłem przestępstwa, a przecież zginął człowiek. Z mojego powodu!<br>Martinet przyglądał mu się z