się rozdygotany pociąg dalekobieżny, pędzący w korytarzu gwałtownego wichru. Następnie pobiegł torami, przeskakując ze szpały na szpałę, a przed nim ginął już w lesie trójkąt wątłych świateł pociągu.<br>Później skręcił w lewo i zatrzymał się nad stromym zboczem. W dole drogą polną, ledwo znaczną w darni, szedł mężczyzna z czarną teczką. Spieszył się wyraźnie, przeskakiwał gładkie jak bochny chleba kamienie przyniesione przez powodzie, a gdzieś z tyłu, od strony Górnych Młynów, staczał się tu wysoki dźwięk dzwonu kościelnego.<br>Polek widział wyraźnie, jak nieznajomy mężczyzna przystanął na skraju doliny przed Puszkarnią. Stał tam nieruchomo, patrząc na biały złom opustoszałej papierni.<br>Chłopak zsunął