spowodowali w jego życiu, nie pytając go nawet o pozwolenie. Pogrążony we własnych myślach nikomu nie zamierzał ani pomagać, ani przeszkadzać. Wzruszał ramionami i udawał, że nic nie rozumie, zarówno gdy pytałem go o taśmę perforacyjną, jak o rachunek za wysłaną korespondencję. <br>Kiedy przyjechałem do Kabulu dwa lata później, po teleksie, recepcjoniście i pawiach nie było już śladu. Zamiast marmurowej podłogi w hotelowym hallu ziała głęboka jama wydrążona przez bombę, która przebiła dach i wybuchła w piwnicy, wciągając w otchłań mury. <br>Odtąd, ilekroć przyjeżdżałem do Kabulu, zawsze mieszkałem w górującym nad miastem hotelu "Intercontinental". Z woli emira wszyscy cudzoziemcy odwiedzający jego