uszami a pianinem. Przemknął jakiś pasaż dobrze znany. Wiem, to z koncertu Szopena. Zamilkł, za nim sypnęły się majestatyczne akordy. Znam. Początek Patetycznej. Najwidoczniej Janka, oszołomiona nagłym zetknięciem się z instrumentem muzycznym, próbuje <page nr=159> wszystkiego po trochu. Przerywa co chwilę, myli się, uderza obok, plącze, fałszuje, zesztywniałe palce odmawiają posłuszeństwa, ponosi temperament, ale to nie jest ważne, jak nieważne są niezgrabne kroczki i potknięcia małego dziecka, które z okrzykiem radości biegnie ku matce długo nie widzianej. Chwila ciszy, pewne zastanowienie przy klawiaturze, a potem jakby zbudzone ze snu, leniwie, tajemniczo, markotno płyną tony, zamyślone nad dolą. Małgorzatka przy kołowrotku.<br>I ja nagle